Dom. Skóra. Ubranie.

Dom. Skóra. Ubranie.

Dom, skóra, ubranie. Trzy słowa, trzy koncepcje, trzy tryby tożsamości, na dobre… i na złe.

W Domu Holenderskim Agnieszka Rożnowska prezentuje swoje najnowsze prace inspirowane architekturą samego budynku. Plany architektoniczne, które służą artystce jako podstawa do przekształcania, reinterpretacji i refleksji nad tematami potrzebnymi, wyjątkowymi i uniwersalnymi.

Czyste linie budynku przeniesione na wrażliwy rysunek, na linię, którą czuje, są brane przez Rożnowską za podstawę jej pracy.

Wzorem dla tego, co metaforycznie mogłoby być przyszłym ubraniem. Dom jako ubranie, jako pieczęć tożsamości, jako intuicyjna i konieczna ochrona.

Formy, które wyłaniają się z płaszczyzny, by rozwinąć się w przestrzeni. Płaszczyzny, które porzucają swoją matematyczną naturę, aby stać się skórami, które wiszą i pozwalają przemijać czasowi.

Po wejściu do Domu Holenderskiego, w ogrodzie, fundamenty domu witają nas w bezpośrednim kontakcie z naturą.

To tutaj Agnieszka zawiesiła kształty planów, pocięte (i tnące), w ich czystym, metalicznym stanie. Obcujemy z fundamentami jej własnych pomysłów. Kształty, które podobnie jak kolumny (elementy składowe domu) są wystawione na zewnątrz. W ten sposób, w kontakcie z naturą, powierzchnia matryc nabierze patyny zależnej od klimatu i pogody.

Patyna, którą klimat, temperatura, wilgotność i – zawsze mądre – kaprysy natury chcą im nadać.

Fundamenty te będą przekształcane, transmutowane i poddane metaforom.

Wycięte przez artystkę matryce, z której pochodzą wszystkie prace, które znajdziemy powyżej w przestrzeni domu.

Matryca pozostaje naga, w swojej pierwszej formie, gotowa na niedoskonałości czasu i nie obawiająca się zmian, które niewątpliwie ją spotkają.

Wspinając się po schodach, natrafiamy na fotografie, które bawią się naszym spojrzeniem: są teraz

abstrakcyjnymi formami (materiałami, które mogłyby być ubraniami), a następnie przekształcają się w wyraźne sylwetki wędrowców. Ludzi bez domu, wewnątrz domu. Kontrast, przeciwieństwo.

Przeciwieństwo, które istnieje w każdej jedności istnienia: dom, nieobecność. Bycie, znikanie,

zanikanie.

Praca, która kamufluje plan urbanistyczny białymi liniami, obsesyjnie, ale świadomie, wita nas.

Płaszczyzna, która znika w bieli, …jak wędrowcy znikają i nikną w szarości miasta.

Dochodzimy do punktu kulminacyjnego. W głównej sali, pocięte płaszczyzny pierwszych form nakładają się na siebie tworząc  niemal organiczne profile: otaczają kominek.

Kominek jako centralny punkt domu. Ciepło paleniska.

Wysoko pod sufitem wiszą dwie gigantyczne prace, rysunki gorsetów, które są niczym innym jak dekonstrukcjami odzieży. Dekonstrukcje tych ubrań, które więzią, obejmują i duszą. Które teraz

rozszerzają się, uwalniają, przekształcają. Ubrania jako pieczęć tożsamości. Ubrania, które

mówią o społeczeństwach, historiach, opresjach i wyzwoleniach.

Na zewnątrz, w oknie, które otwiera się jak horyzont, kontemplujemy instalację, która pokazuje nam matryce tego, co dało początek nowym pracom Rożnowskiej. Tyle, że nie są one oprawione, ani nawet powieszone w porządku. Wiszą jak futra na bazarze czy targu. To skóry z planów architektonicznych. Skóry, które mają chronić wszystkich. Powinny chronić nas wszystkich, a nie wisieć martwe, niewrażliwe, bezwładne i bezużyteczne, przed uważnym spojrzeniem śpiącego włóczęgi, który poziomo spoczywa w pokoju obok.

Partytury w kącie pokazują nam najbardziej pierwotne myśli, pierwsze gesty, warsztat pracy artystki.

Linie, próby, intuicje. Wahają się i tworzą własną muzykę. Inspirują muzykę taką jak ta, którą usłyszeliśmy w dniu wernisażu spod ręki (i głowy, i ucha, i niesamowitej intuicji) Marcina Dominika Molskiego w jego muzyczno-przestrzennym performansie.

Cykl zamyka motyw, który go otwiera: płaszczyzny przekształcone w stylizowane formy.

Modele, które nie wyglądają już jak domy, ale raczej jak tkaniny, ubrania, modele, które są następnie

rzutowane w warsztacie, aby nadać kształt temu, co nas okrywa, co nas chroni: ubraniu.

W swojej minimalistycznej ekspresji sylwetki te przypominają nam o głębokiej, skomplikowanej i ogromnej prostocie kimon. Prostota kimon, w które owiniętych jest tak wiele historii. Dotarcie do niej może być najbardziej skomplikowaną ścieżką…

Dom. Skóra. Ubranie. Trzy pojęcia, które wszyscy nosimy w sobie. Które mówią o nas, na dobre i na złe. Które tutaj przybierają zaskakujące formy autorstwa Rożnowskiej.

Ręka Rożnowskiej w nie mniej zaskakującej architekturze Domu Holenderskiego.

Kuratorka wystawy: Inés R. Artola

Czerwiec 2023

info

Category:

Agency

Date:

11 lipca, 2025